środa, 2 maja 2012

Death is a new life

Jednym argumentem, co skłoniło mnie do pisania bloga, jest śmierc brata mojej koleżanki, a mojego kolegi. Choc niebawem minie już miesiąc to ja wciąż nie mogę pogodzic się z tym faktem. Zawsze był taki wesoły, radosny, zawsze miał poczucie humoru. Wszędzie go było pełno, był za odważny i ta odwaga go zabiła. W ostatnim czasie nie miałam okazji z nim porozmawiac, ale miło go wspominam. Na przerwach w szkole widzę jego siostrę - w pierwszych dniach po jego odejściu widziałam ten ból, jaki rysował się na jej twarzy. Chciałam jej jakoś pomóc, ale jak mogłam jej pomóc, skoro Ja sama potrzebowałam pomocy? Mówią, że czas leczy rany, czas tych ran nie leczy, on tylko je koi. Teraz nabrałam siły i bardziej się do niej zbliżyłam, rozmowa z nią dodaje mi odwagi. Wiem, że Bóg chce, abym jej pomogła i to jest moja aspiracja...


Żeby tak wszystko można było miec w garści...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz